środa, 16 maja 2012

IV


Lubiłem tańczyć. A gdy okazało się ze taniec mam z Arianą od razu pokochałem tą lekcję. Gdy Profesor Menari puściła pierwsze tony menueta to pomyślałam że sobie żartuje ale ona całkiem poważnie wzięła pod rękę Bill'a Connory i zaczęła z nim tańczyć. Popatrzyłem ze zdziwieniem na Arianę:
-Nie przejmuj się. Ona urodziła w czasach menueta. Dosłownie. A teraz chodź. Zatańczymy- i sprawnym krokiem weszła pomiędzy pary. Zauważyłem z jaką lekkością tańczyła. Z uśmiechem i radością. Tak jakby to była jedyna rzecz w jej życiu którą lubiła. Nie zauważyłem żadnej z jej przyjaciółek. Chyba raczej mnie to ucieszyło. Jakoś ta Angela mnie przerażała z tymi swoimi kocimi oczami.
-Dobrze! Bardzo ładnie. Panie Lover wyżej broda. Wzoruj się Pan na Culcie. - popatrzyłem na chłopaka i poznałem demona którego dziś spotkałem z Arianą. Popatrzył na mnie z wyższością i tańczył dalej. Znielubiłem go.
-No Ian! Podnieś bródkę!- zaśmiała się Ariana.
-Ej nie śmiej się ze mnie. Jestem nowy – lubiłem ją coraz bardziej.
Po skończonej lekcji poszedłem wziąć prysznic i usłyszałem rozmowę Pana Demona i Pana Króla Wody.
-Niech ją zostawi w spokoju. - mówił Paul.
-Ale to jest jej życie niech robi co chce – tłumaczył mu coś Michael.
-Ona nie widzi tego co my. On jest niebezpieczny. Ciekawe czemu go przenieśli?
-Chcesz to go zapytaj. Ja się w to nie mieszam.
Miałem nadzieję że oprócz mnie ktoś inny się przeniósł. Nie chciałem kłopotów. Nie po Kathylin. Zacisnąłem pięści. Nie. Nie będę myślał o niej. O jej głupocie. Wkurzyć mnie! Mnie! Ucznia Kol'a! Była beznadziejna. Nie chciałem jej zrobić krzywdy. Wkurzony uderzyłem pięścią o szafkę w której zrobiło się nie małe wgniecenie. Muszę o tym powiedzieć Arianie. Ona była taka delikatna i szczera. Nie mogłem jej okłamywać. To postanowiwszy poszedłem się ubrać. Minąłem Michael'a i Paul'a którzy spojrzeli na mnie ze strachem. Nie zaszczyciłem ich spojrzeniem mimo że zauważyłem ,że Paul zacisnął pięści. Arianę znalazłem z jadalni. Właśnie kończyła jeść obiad.
-Hej Ariana. Możemy pogadać?
-No pewnie
-Chodźmy do biblioteki - wybrałem bibliotekę bo wiedziałem że jej się podobała.- chciałaś wiedzieć coś o mojej przeszłości.
-Tak chciałam
-Nadal chcesz?
-Tak...
-Zabiłem. Zabiłem dziewczynę Kathylin. W poprzedniej szkole. Zanim coś powiesz pozwól że cie wytłumaczę.
-Proszę wytłumacz.. - powiedziała drżącym głosem
-Było to tak...


***

taaa wiem że krótkie :*

czwartek, 5 kwietnia 2012

III

-Według mnie biblioteka jest cudowna. Pełno książek. Mają cały zbiór książek Jane Austen.- mówiłam oprowadzając Iana po bibliotece. Trishia i Kasandra zmyły się mówiąc że mają zadanie. Angela po prostu poszła od pokoju, a Erin była umówiona z jakimś Lukasem.
-Czytasz?
-Tak! Uwielbiam czytać. Oprócz tańca to mój drugi „żywioł” – odpowiedziałam z uśmiechem. – A tak w ogóle. Nie wiem czy słyszałeś ale ma być bal z okazji pierwszego dnia wiosny. Tańce, jedzenie i inne.
-Bal powiadasz? Zostałaś już przez kogoś zaproszona?
-Na razie nie – powiedziałam skruszona. Miałam nadzieję że mimo wszystko domyśli się o co mi chodziło.
-Może pójdziesz ze mną? – Spytał patrząc mi prosto w oczy z uśmiechem.
-Oh jak słodko –usłyszałam prychnięcie Beth – Wasze dzieci będą mieć kolorowe oczy. A przepraszam. Wampiry nie mogą mieć dzieci.
-Spieprzaj stąd Beth. Chyba , że chcesz mieć kłopoty. – warknął Ian ukazując kły. – Uwierz mi. Nie zależy mi żeby mieć opinię grzecznego.
-Właśnie. – powiedziałam chwytając Iana za rękę-Spadaj .
-Myślisz że się Ciebie boję wampirze? Może powinieneś powiedzieć Arianie o Kathylin ? – popatrzyła z nienawiścią na nas i odeszła.
-Hmm- zamyślił się Ian. – Chyba mnie nie lubi.
-Dziwisz się? Jesteś pierwszym facetem który dał jej kosza. Wracając do rozmowy..
-Tak?
-Mogę z tobą iść jeśli naprawdę chcesz.
-To świetnie. Ale będę musiał kupić garnitur- powiedział zrezygnowany. – Nie lubię graniturów.
-Nic Ci się nie stanie.
-Dla Ciebie wszystko – powiedział to tak uroczystym tonem że aż się zarumieniłam.
-Pokażesz mi swój plan lekcji? – spytałam. – Mamy razem Poezję, Obronę i Taniec!- ucieszyłam się gdy zobaczyłam jakie ma lekcje.
-Oo. To nie będę tęsknić za bardzo za tobą.
-Lepiej tego nie mów przy Paulu.
-Zazdrosny?
-Raczej się martwi.
-Czym?
-Jesteś nowy, wywalili Cię z poprzedniej szkoły, jesteś wampirem. Nic o tobie nie wiem a już idę z tobą na bal.
-Opowiem Ci o sobie jeśli będę gotowy. Proszę nie naciskaj. Miałem dziwną przeszłość.
-Dobrze. Jak będziesz gotowy. – powiedziałam i poszliśmy dalej.
Jakiś czas potem na przerwie między Nauce o Mitologii a Roślinnością opowiedziałam o tym dziewczynom.
- Serio powiedział jak będzie gotowy!? – śmiała się Trishia.
- Raczej jakbyście gadali o seksie to bym się spodziewała tych słów a nie o jego przeszłości. – stwierdziła Kasandra- powiedz że nie odpowiedziałaś „ dobrze, poczekam.”
-Eee.. – zmieszałam się- odpowiedziałam podobnie. – powiedziałam w końcu a dziewczyny wybuchły śmiechem. Potem Kasandra odegrała krótką pantominę z Trishią. Kasandra udawała średniowieczną dziewczynę a Trish księcia. Dziewczyna namawiała go do pójścia do łóżka a książę odmawiał twierdząc że nie jest gotowy.
-To nie jest śmieszne. Nie zamierzam żyć w celibacie ale rozwiązła też nie będę. Po prostu nie chce naciskać bo jeszcze się zrazi.
-Masz rację Ar. Ale ważniejsze jest co ubierzesz na ten bal? – spytała Erin
-Bieliznę. Samą. – odpowiedziałam i dziewczyny zaczęły się śmiać.
-Ariana. Jesteś najbardziej zboczoną i mającą skojarzenia dziewczyną jaką znam! – Wykrzyknęła Angela
-Uznam to za komplement – powiedziałam skłaniając głowę. – myślałam o zielonej sukni. Skoro to pierwszy dzień wiosny to zielony pasuje.
- Właściwie to nie głupi pomysł ale.. – Erin przerwał dzwonek.- do zobaczenia popołudniu!
Poszłam na Roślinność z Angelą.
-Co o tym sądzisz? – spytałam ją
-Sama nie wiem. Nie ufam mu. To jest dziwne. Odpycha mnie to że jest wampirem. I cały czas myślę za co go wyrzucili.
-Wiesz Beth nam dzisiaj przerwała i mówiła o jakiejś Kathylin. Nie wiem o co jej chodziło.
-Może to jakaś dziewczyna z Ameryki którą tam zostawił?
-Panno Bross i Medoewes. Jeśli chcą panie dalej siedzieć razem to radzę być cicho. – Upomniała nas Keller.
-Przepraszamy . – powiedziałyśmy i zaczęłyśmy uważać.
Po lekcji szybko poszłam na Poezję. Przed salą spotkałam Iana.
-Hej piękna. – powiedział na powitanie
-Hej – uśmiechnęłam się gdy przepuścił mnie w drzwiach żebym mogła wejść do Sali. –dzięki
-Proszę. Gdzie zwykle siedzisz?
-W trzeciej ławce pod oknem.
-Mogę z tobą usiąść?
-Hmm. Lisa nie będzie zła.
-Kim jest Lisa?
-Zwykle siedzę z nią na poezji. Średnio się uczy ale jest miła.
-Jest ?
-Oh ona jest jumperem. Wiesz magiczne zdolności typu bardzo szybki bieg. Takie rzeczy.
-Wiem kto to jumper.
-Ariano miło że pokazujesz szkołę panu Ianowi ale wolałabym żebyście uważali. Szczególnie że omawiamy Shekspira. Dobrze?
-Oczywiście - wymamrotałam i skruszona zajęłam się Sonetem 66 Shekspira.

środa, 22 lutego 2012

II

          „Wygnaniec, nikt Cię nie lubi, wszyscy będą Cię nienawidzić. Każdego kogo spotkasz czeka ból. Jesteś stworzony do zabijania”. Te słowa kłębiły się mi w głowie odkąd przyleciałem do Londynu. Nie mogłem się powstrzymać od myślenia nad słowami Kola mojego stwórcy. Wybrał mnie Iana Lovera bo wydawałem mu się dobry. Chciał zrobić ze mnie maszynę do zabijania. Wysłał mnie do specjalnej szkoły w Nowym Jorku.  Ale niestety wywalili mnie z niej. A wszystko przez Kathylin.  Wszystko przez nią. Dobrze wiedziała że wampirów się nie wkurza. W ten sposób wylądowałem w Londynie. Gdy ujrzałem szkołę pomyślałem że jest nawet ładniejsza niż ta w Ameryce. Tamta była nowoczesna, sterylnie czysta i wszystko było nowe.  Ta zaś wyglądała jak zamek. Stała sobie dumnie koło Big Bena i ukazywała piękno magicznego świata. Po raz pierwszy zaczęło mi zależeć żeby dobrze mnie przyjęto. Dyrektorka Grecer przywitała mnie z uśmiechem na ustach ale widziałam strach w jej oczach.
-Witaj Ianie! Miło mi Cię poznać. Chodź nie będziemy kazać czekać uczniom. Chodź chodź. Nie martw się. – prowadząc mnie przez szkołę opowiadała mi o niej i o jej zasadach. – W naszej szkole nie ma faworyzowania. Jesteś taki jak inni, oczywiście na swój sposób wyjątkowy ale nikt nie będzie przejmować się tym ze przybyłeś tu z Nowego Jorku.
-Nie chce żeby ktoś myślał o mnie że jestem jakiś inny.
-Nikt nie będzie. Na pewno spotkasz przyjaciół. – powiedziała kładąc mi rękę na ramieniu. Albo mi naprawdę ufała albo była na tyle głupia żeby dotykać wampira.- Poczekaj tu chwilę ja Cię zapowiem a wtedy sobie cos przekąsisz.
-Eee. Ale ja nie jem tego co inni.
-Oprócz Ciebie mamy w szkole jeszcze 4 wampiry. Mamy dla was krew. Nie martw się – powtórzyła i weszła do Sali. Po chwili usłyszałem jak mówi:
-Oto Ian Lover!
Wszedłem  tam ze spuszczoną głową, umysłem szukając jakiś dobrych i twardych umysłów. Poczułem jeden. Był zaraz naprzeciw mnie i należał do kobiety. Popatrzyłem na nią i dech mi w piersi zaparło. Była piękniejsza niż Kathylin . Jej piękne kasztanowe włosy spadały falami na plecy. Miała cudowne pełne usta i fioletowe oczy.
-Proszę to twój plan lekcji. Powodzenia – powiedziała Grecer i wyszła. Zobaczyłem wolny stolik obok miejsca gdzie siedziała ona. Siedząc ze spuszczoną głową zastanawiałem się jak ma na imię.
-Cześć! Jestem Beth de Lonor.  Miło mi przywitać cię w naszych progach. Jeśli byś chciał mogę cię oprowadzić po szkole.
-Nie dziękuję- odpowiedziałem hipnotyzując   głosem żeby odeszła. Podniosłem się i zauważyłem że mimo że jest dość wysoka i tak byłem wyższy o głowę – I tak przy okazji wolę brunetki z odcieniem miedzi- dodałem patrząc na tą dziewczynę. Od razu zarumieniła się. Spostrzegłem ,że wszyscy słuchają naszej rozmowy a ta cała Beth patrzy z nienawiścią na ślicznotkę.  Przemogłem silną ochotę wyrwania Beth serca z piersi i wyszedłem.  Już za drzwiami usłyszałem głos jednej z jej koleżanek mówiący do Beth ,że dałem jej kosza.  „No pięknie.” Pomyślałem  „Pierwszy dzień a ty już dałeś kosza najlepszej lasce w szkole” . Włóczyłem się bez celu po korytarzach gdy nagle wchodząc w zakręt wpadłem na kogoś. Poczułem ,że to ona.
-Patrz jak chodzisz- burknęła otrzepując spodnie. Jej koleżanki jak na komendę równocześnie wstrzymały powietrze. Popatrzyła na mnie i wyraz zaskoczenia ukazał się na jej twarzy.
-Hej mała. – Matko. Naprawdę powiedziałem do niej mała?
-Mała to jest twoja… - zaczęła
-Pała! – dokończyła jej koleżanka która przywodziła mi na myśl dużego kota.
-Chciałam powiedzieć ręka ale skoro Trishia mówi inaczej..  haha – zaśmiała się a z nią inne dziewczyny. – Ariana – powiedziała wyciągając rękę do mnie.
-Ian – odpowiedziałem chwytając ją za rękę. Miała mocny uścisk i delikatną dłoń- Jesteś ? – spytałem puszczając jej rękę.
-Medium. Przewiduję przyszłość – odpowiedziała – To Trishia McKneal  panterołak. Kasandra Warnen  jest elfem.
-Elf? Elfy chodzą do szkoły ? – zdziwiłem się
-Tak my też chodzimy do szkół – odpowiedziała spokojnym i stanowczym głosem.
-Erin Cobes czarodziejka ognia. I Angela Bross jest czarownicą. – wskazała na ostatnią z koleżanek. Hmm ciekawe pomyślałem:  zmiennokształtna, elf, ogniomiotacz i wiedźma. A do tego medium.
-Witajcie. Mam nadzieję że lepiej się poznamy.
-Co ty gościu! My już Cię lubimy. – wykrzyknęła Trishia.
-Dlaczego? Nawet mnie nie znacie.
-Dałeś kosza Beth da Lonor! Największej idiotce tej szkoły – wytłumaczyła Erin.
- Kosza? Powiedziałem jej tylko , że nie jestem zainteresowany jej towarzystwem.
-A naszym jesteś ? – spytała unosząc zadziornie brwi Ariana
- Z wielką przyjemnością.
-To cudownie!
-Co jest takiego cudownego ? – spytał jakiś blondyn podchodząc do nas z ciemnowłosym chłopakiem.-Paul Wright  a to Michael Cult – przedstawił siebie i swojego kumpla. Nie spodobał mi się wzrok jakim obrzucił Arianę.
-To ,że Ian jest tutaj. – odpowiedziała Ariana z uśmiechem.
-To może my pokażemy mu szkołę a wy pójdziecie gdziekolwiek miałyście iść. – powiedział Michael.
-Oj matkoooo – powiedziała zrezygnowana Trishia.- Paul to czarodziej wody a Michael to demon.
-Demon?
- Tak demon. Moja matka była siostrą Lucyfera.  A mój ojciec jednym z jej kochanków. Masz jakiś problem z tym? – spytał rzeczony Demon.
- Pewnie ,że nie mam. Jednak wolę towarzystwo kobiet. – odparłem i uśmiechnąłem się do dziewczyn. Tylko Angela patrzyła z pewnym dystansem na mnie.
- Byłoby dziwne jakbyś wolał facetów - zażartowała Ariana. – Tak więc chodźmy. Pokażemy Ci bibliotekę. Wspaniałe miejsce.
-Ariana – przerwał jej Paul chwytając ją za rękę i odciągając od nas  – chodź na chwilę. – musiałem się bardzo wysilić żeby nie usłyszeć tego co mówi. Jako wampir miałem wyczulone zmysły. Po chwili Ariana wróciła z uśmiechem na twarzy.
-Chodźmy- powiedziała i minęła mnie nie zaszczycając Paula spojrzeniem.

poniedziałek, 13 lutego 2012

I

        Biegłam… Nie. Pędziłam ile sił w nogach. Uciekałam przed czymś co było nieuniknione. Na początku otaczający mnie las wydawał się być spokojny i miły. Po zmroku zmienił się w puszczę. Straszną, przerażającą puszczę. Strach zmroził mi krew żyłach. Biegłam dalej. Nie wiedziałam gdzie ani dokąd. Wiedziałam tylko ze muszę uciec jak najdalej z tego mroku. Dookoła mnie wilki wyły a każdy nawet najmniejszy ruch lub trzask łamanej gałązki brzmiał jak wystrzał pistoletu. Odwróciwszy głowę żeby sprawdzić czy dalej mnie ściga nie zauważyłam końca ziemi i tak z krzykiem na ustach spadałam z klifu wprost do morza. Wraz z pokonaniem bariery wodnej obudziłam się.
                                                                     *** 
Leżałam cała mokra od potu w sypialni którą dzieliłam z moją współmieszkanką.
-Co? Znowu koszmar? Czy może wizja? – spytała mnie usiadłszy na moim łóżku Angela Bross.
-Nie mam pojęcia co to było. Zaczyna mnie to przerażać. Ten sam las, to samo uczucie. Za każdym razem upadek z klifu i budzenie się.
-Mówiłam. Idź do Grecer. Jest dyrektorką. Pomoże ci. Albo spróbuj to narysować.
-Próbowałam. Za każdym razem coś mi nie pasuje w obrazie.  Może to tylko koszmar.
-Może. A może nie. Lepiej wstawaj bo spóźnisz się na śniadanie.
-Oj tam oj tam. Idziesz do łazienki czy ja mam iść?
-Idź. Ja już byłam.
        Zabrałam szybko jakieś  ubrania i weszłam do łazienki.  Wchodząc pod prysznic przypomniałam sobie jak wyglądała moja pierwsza wizja. Byłam wtedy w kawiarni z rodzicami. Miałam 8 lat. Gryzmoliłam na chusteczce. Po chwili gdy przyjrzałam  się rysunkowi okazało się że przedstawia kobietę z wyciągniętą ręką w kierunku mężczyzny z torebką w ręku. Po nie całych pięciu minutach właśnie ta kobieta krzyczała z wyciągniętą ręką w kierunku mężczyzny który ukradł jej torebkę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam że jestem medium.  W ogóle nic nie wiedziałam . Bo nie dość że miałam fioletowe oczy to jeszcze potrafiłam rysować wydarzenia które się jeszcze nie stały. Dopiero rok po tym zajściu powiedziałam rodzicom o moich proroczych rysunkach. Nie zrozumieli. Kazali mi przestać rysować. Jakbym mogła nie posłuchać rodziców. Zdarzały mi się rysunki ale nie przejmowałam się tym.  Rok temu gdy zginęli w wypadku samochodowym ,który narysowałam niechcący na lekcji biologii z tyłu zeszytu pomyślałam ,że muszę dowiedzieć się więcej o moim darze.  Szukałam i znalazłam szkołę w której właśnie się znajduję. Wyższą Szkołę Istot Magicznych. Byłam tu od pół roku i była szczęśliwa. Szkoła była piękna. Niezwykły budynek wyglądał jak mały zamek. Kochałam tu przebywać i kochałam moich przyjaciół. Zawsze mi pomagali. I Paul. Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. Wysoki blondyn z niebieskimi oczkami. Cudo. A do tego był czarodziejem wody. Najlepsze połączenie. Ale był też Michael. Czarnooki demon.  Obaj słodcy. Obaj nie moi. Byliśmy kumplami ale żadne następnego kroku nie zrobiło.
-ARIANA! Wyłaź! Masz 5 minut do dzwonka! – Usłyszałam walenie do drzwi Angeli.
-Kocham cię! – odkrzyknęłam i szybko zakończyłam toaletę.
-Koszulka z Lady Gagą? Poważnie? – spytała gdy zobaczyła co mam na sobie.
-Tak. Poważnie. – wszyscy zawsze pytali czy naprawdę słucham Gagi. Naprawdę ja lubiłam i ceniłam. Nikt nie potrafił zrozumieć czemu. – mniejsza o to chodźmy.
        W holu spotkałyśmy resztę naszych przyjaciółek.
-Widziałyście nowego? – spytała Trishia. Ze swoimi długimi czarnymi włosami wyglądała jak pantera. Trishia była zmiennokształtną. Zmieniała się w panterę.
-Nowego? – spytała Erin unosząc brew do góry. Była prawdziwą czarodziejką ognia.- Hmm. Może być ciekawie.
-Nie powiedziałabym. Jest wampirem. – uświadomiła nas Trishia. – Przenieśli go z Nowego Jorku.
-Ooo! Amerykanin! Będzie zabawa. – stwierdziłam ruszając znacząco brwiami. Angela spojrzała na mnie z politowaniem – No co?! Co z tego ,że to wampir?
-To z tego ze jest nietykalny.  Nie pamiętasz regułki? Wampir – ożywiony umarły bez duszy. Nie wystarcza?
-Eh ty i twoje regułki. Może jest miły.  Chce go tylko wprowadzić w naszą szkołę i jej zakamarki- powiedziałam znowu ruszając brwiami.
-A rób co chcesz.
- Czy wy też uważacie że zdanie „rób co chcesz” wprowadza w was taki zmęt że nie wiesz co chcesz robić? – spytała pojawiając się przed nami Kasandra.
-Oj X. Ty zawsze wiesz co robić. – odparłam.
-Nie mów do mnie X! – w niebieskich oczach elfki zabłysło na chwilę czarne światło
-Wiem że nie lubisz jak się do Ciebie mówi zdrobniale Kasandro! Spokojnie piękna.
-Cześć Ariana – powiedział mijając nas Paul. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam
-Hej Paul. – gdy odszedł i nie mógł mnie już usłyszeć dodałam – chłopcze ,który wywróciłeś mój świat do góry nogami.
-Masz tu swojego księcia a teraz chodźmy do Sali bo nie zostanie nic do jedzenia! – zdenerwowała się Angela.
        W Sali zajęłyśmy nasze stałe miejsca i zaczęłyśmy jeść śniadanie. Zajęcia zaczynały się o 10. Każdy miał swój indywidualny  plan lekcji na każdy dzień. Dostawaliśmy co tydzień inny.
-Dobra to mam z którąś z was jakąś lekcje? – spytałam wyciągając plan lekcji na dzisiejszy dzień– ciekawe jak tym razem Grecer ułożyła ten pieprzony plan lekcji.
-Proszę się wyrażać panno Medoewes. Następnym razem  postaram się lepiej ułożyć panienki plan. Jakieś wymagania? – powiedziała ze spokojem Grecer.
-Bardzo przepraszam. – szybko wstałyśmy i przyłożyłyśmy zaciśniętą rękę w do piersi i skłoniłyśmy się lekko. – Co pani tu robi? Zwykle nauczyciele nie jedzą z nami.
-Nie przyszłam tu jeść. Przyszłam przedstawić nowego ucznia. Cisza! – nie musiała nawet trochę podnosić głosu. Miała taki autorytet że nikt nie nawet nie próbował się jej sprzeciwić.  – W naszej szkole jest nowy uczeń. Jest wampirem i mam nadzieję ,że  przyjmiecie go miło. Oto Ian Lover.
        W tym momencie do Sali wszedł przystojny chłopak. Z opuszczoną głową i czarnymi ubraniami wyglądał jak upadły anioł. Dopiero po chwili gdy podniósł wzrok i spojrzał prosto na mnie zrozumiałam dlaczego Trishia była nim zachwycona. Idealny nos, klasyczne rysy twarzy i niesamowite czerwone oczy. Wyglądał jak młody bóg. Grecer podała mu plan lekcji i wyszła. Podszedł do wolnego stolika obok nas i usiadł nie patrząc już na nikogo.
- O matko! – pisnęłam cicho- widziałyście jego oczy?
- Odezwała się ta co nie ma kolorowych oczu – prychnęła Erin i wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
-Jest niesamowity. – westchnęła  Angela. Popatrzyłam na nią z uniesionymi brwiami- Ale nadal jest wampirem. I będzie bezpieczniej jeśli zostawisz go w spokoju Ariana.
-Po za tym – stwierdziła Kasandra – Beth już się nim zainteresowała. – wskazała głową na dziewczynę która podeszła od jego stolika. Beth była blondynką z długimi nogami. Nie zaprzeczalnie była piękna. I bezczelna. Była najwredniejszą dziewczyną na całym świecie plus moim największym wrogiem. Ucichłyśmy przysłuchując się co mówi :
-… Beth de Lonor. Miło mi przywitać cię w naszych progach. Jeśli byś chciał mogę cię oprowadzić po szkole.
-Nie dziękuję- odpowiedział hipnotyzującym głosem. Podniósł się i popatrzył na Beth z góry. Mimo ze była wysoka on był jeszcze wyższy- I tak przy okazji wolę brunetki z odcieniem miedzi – dodał patrząc na mnie. Zarumieniona spostrzegłam ze cała sala słucha ich rozmowy.  Beth spojrzała na mnie z nieukrytą nienawiścią. Ian odszedł pewnym krokiem nawet nie patrząc na nas.
-Ups Beth de Lonor. Chyba ci ktoś dał kosza. – powiedziała ze śmiechem Angela.
-Spadaj kujonie. A ty rudzielcu nawet go nie dotykaj! Jest mój i koniec.
-Sama stąd spadaj wiedźmo. Nie wiem czy zauważyłaś on ma Cię głęboko. – odparła na to Erin podnosząc się i unosząc rękę na której pojawiła się kula ognia. – Co? Popłaczesz się? Polecisz do rodziców?
- Spieprzaj ty fanatyczko ognia.- powiedziała i dymnym krokiem odeszła Beth.
-Nienawidzę jej! Jest największą suuuuuu…  jaką znam! – powiedziała Trishia.
-Wracając do początku. Ariana mamy razem Naukę O Mitologii. A potem masz  z Angelą Roślinność , później sama Poezję. Obiad. Potem Naukę O Istotach Magicznych  z Erin, Obronę, Taniec i wolne ! Masz super lekcje- Powiedziała Kasandra.
-Też bym takie chciała mieć. Mam dzisiaj Poezję, Roślinność, Magię, Runy i Śpiew. - Stwierdziła Angela. – Tylko śpiew mi dziś dali dobry. No dobra chodźmy do biblioteki.
        Wyszłyśmy z Sali kierując się do Biblioteki. Po pierwszym zakręcie jak zawsze musiałam wpaść na kogoś.
-Patrz jak chodzisz – burknęłam podnosząc się otrzepując spodnie. Usłyszałam że dziewczyny wciągają powietrze. Gdy spojrzałam na kogo wpadłam zrozumiałam dlaczego.