środa, 22 lutego 2012

II

          „Wygnaniec, nikt Cię nie lubi, wszyscy będą Cię nienawidzić. Każdego kogo spotkasz czeka ból. Jesteś stworzony do zabijania”. Te słowa kłębiły się mi w głowie odkąd przyleciałem do Londynu. Nie mogłem się powstrzymać od myślenia nad słowami Kola mojego stwórcy. Wybrał mnie Iana Lovera bo wydawałem mu się dobry. Chciał zrobić ze mnie maszynę do zabijania. Wysłał mnie do specjalnej szkoły w Nowym Jorku.  Ale niestety wywalili mnie z niej. A wszystko przez Kathylin.  Wszystko przez nią. Dobrze wiedziała że wampirów się nie wkurza. W ten sposób wylądowałem w Londynie. Gdy ujrzałem szkołę pomyślałem że jest nawet ładniejsza niż ta w Ameryce. Tamta była nowoczesna, sterylnie czysta i wszystko było nowe.  Ta zaś wyglądała jak zamek. Stała sobie dumnie koło Big Bena i ukazywała piękno magicznego świata. Po raz pierwszy zaczęło mi zależeć żeby dobrze mnie przyjęto. Dyrektorka Grecer przywitała mnie z uśmiechem na ustach ale widziałam strach w jej oczach.
-Witaj Ianie! Miło mi Cię poznać. Chodź nie będziemy kazać czekać uczniom. Chodź chodź. Nie martw się. – prowadząc mnie przez szkołę opowiadała mi o niej i o jej zasadach. – W naszej szkole nie ma faworyzowania. Jesteś taki jak inni, oczywiście na swój sposób wyjątkowy ale nikt nie będzie przejmować się tym ze przybyłeś tu z Nowego Jorku.
-Nie chce żeby ktoś myślał o mnie że jestem jakiś inny.
-Nikt nie będzie. Na pewno spotkasz przyjaciół. – powiedziała kładąc mi rękę na ramieniu. Albo mi naprawdę ufała albo była na tyle głupia żeby dotykać wampira.- Poczekaj tu chwilę ja Cię zapowiem a wtedy sobie cos przekąsisz.
-Eee. Ale ja nie jem tego co inni.
-Oprócz Ciebie mamy w szkole jeszcze 4 wampiry. Mamy dla was krew. Nie martw się – powtórzyła i weszła do Sali. Po chwili usłyszałem jak mówi:
-Oto Ian Lover!
Wszedłem  tam ze spuszczoną głową, umysłem szukając jakiś dobrych i twardych umysłów. Poczułem jeden. Był zaraz naprzeciw mnie i należał do kobiety. Popatrzyłem na nią i dech mi w piersi zaparło. Była piękniejsza niż Kathylin . Jej piękne kasztanowe włosy spadały falami na plecy. Miała cudowne pełne usta i fioletowe oczy.
-Proszę to twój plan lekcji. Powodzenia – powiedziała Grecer i wyszła. Zobaczyłem wolny stolik obok miejsca gdzie siedziała ona. Siedząc ze spuszczoną głową zastanawiałem się jak ma na imię.
-Cześć! Jestem Beth de Lonor.  Miło mi przywitać cię w naszych progach. Jeśli byś chciał mogę cię oprowadzić po szkole.
-Nie dziękuję- odpowiedziałem hipnotyzując   głosem żeby odeszła. Podniosłem się i zauważyłem że mimo że jest dość wysoka i tak byłem wyższy o głowę – I tak przy okazji wolę brunetki z odcieniem miedzi- dodałem patrząc na tą dziewczynę. Od razu zarumieniła się. Spostrzegłem ,że wszyscy słuchają naszej rozmowy a ta cała Beth patrzy z nienawiścią na ślicznotkę.  Przemogłem silną ochotę wyrwania Beth serca z piersi i wyszedłem.  Już za drzwiami usłyszałem głos jednej z jej koleżanek mówiący do Beth ,że dałem jej kosza.  „No pięknie.” Pomyślałem  „Pierwszy dzień a ty już dałeś kosza najlepszej lasce w szkole” . Włóczyłem się bez celu po korytarzach gdy nagle wchodząc w zakręt wpadłem na kogoś. Poczułem ,że to ona.
-Patrz jak chodzisz- burknęła otrzepując spodnie. Jej koleżanki jak na komendę równocześnie wstrzymały powietrze. Popatrzyła na mnie i wyraz zaskoczenia ukazał się na jej twarzy.
-Hej mała. – Matko. Naprawdę powiedziałem do niej mała?
-Mała to jest twoja… - zaczęła
-Pała! – dokończyła jej koleżanka która przywodziła mi na myśl dużego kota.
-Chciałam powiedzieć ręka ale skoro Trishia mówi inaczej..  haha – zaśmiała się a z nią inne dziewczyny. – Ariana – powiedziała wyciągając rękę do mnie.
-Ian – odpowiedziałem chwytając ją za rękę. Miała mocny uścisk i delikatną dłoń- Jesteś ? – spytałem puszczając jej rękę.
-Medium. Przewiduję przyszłość – odpowiedziała – To Trishia McKneal  panterołak. Kasandra Warnen  jest elfem.
-Elf? Elfy chodzą do szkoły ? – zdziwiłem się
-Tak my też chodzimy do szkół – odpowiedziała spokojnym i stanowczym głosem.
-Erin Cobes czarodziejka ognia. I Angela Bross jest czarownicą. – wskazała na ostatnią z koleżanek. Hmm ciekawe pomyślałem:  zmiennokształtna, elf, ogniomiotacz i wiedźma. A do tego medium.
-Witajcie. Mam nadzieję że lepiej się poznamy.
-Co ty gościu! My już Cię lubimy. – wykrzyknęła Trishia.
-Dlaczego? Nawet mnie nie znacie.
-Dałeś kosza Beth da Lonor! Największej idiotce tej szkoły – wytłumaczyła Erin.
- Kosza? Powiedziałem jej tylko , że nie jestem zainteresowany jej towarzystwem.
-A naszym jesteś ? – spytała unosząc zadziornie brwi Ariana
- Z wielką przyjemnością.
-To cudownie!
-Co jest takiego cudownego ? – spytał jakiś blondyn podchodząc do nas z ciemnowłosym chłopakiem.-Paul Wright  a to Michael Cult – przedstawił siebie i swojego kumpla. Nie spodobał mi się wzrok jakim obrzucił Arianę.
-To ,że Ian jest tutaj. – odpowiedziała Ariana z uśmiechem.
-To może my pokażemy mu szkołę a wy pójdziecie gdziekolwiek miałyście iść. – powiedział Michael.
-Oj matkoooo – powiedziała zrezygnowana Trishia.- Paul to czarodziej wody a Michael to demon.
-Demon?
- Tak demon. Moja matka była siostrą Lucyfera.  A mój ojciec jednym z jej kochanków. Masz jakiś problem z tym? – spytał rzeczony Demon.
- Pewnie ,że nie mam. Jednak wolę towarzystwo kobiet. – odparłem i uśmiechnąłem się do dziewczyn. Tylko Angela patrzyła z pewnym dystansem na mnie.
- Byłoby dziwne jakbyś wolał facetów - zażartowała Ariana. – Tak więc chodźmy. Pokażemy Ci bibliotekę. Wspaniałe miejsce.
-Ariana – przerwał jej Paul chwytając ją za rękę i odciągając od nas  – chodź na chwilę. – musiałem się bardzo wysilić żeby nie usłyszeć tego co mówi. Jako wampir miałem wyczulone zmysły. Po chwili Ariana wróciła z uśmiechem na twarzy.
-Chodźmy- powiedziała i minęła mnie nie zaszczycając Paula spojrzeniem.

poniedziałek, 13 lutego 2012

I

        Biegłam… Nie. Pędziłam ile sił w nogach. Uciekałam przed czymś co było nieuniknione. Na początku otaczający mnie las wydawał się być spokojny i miły. Po zmroku zmienił się w puszczę. Straszną, przerażającą puszczę. Strach zmroził mi krew żyłach. Biegłam dalej. Nie wiedziałam gdzie ani dokąd. Wiedziałam tylko ze muszę uciec jak najdalej z tego mroku. Dookoła mnie wilki wyły a każdy nawet najmniejszy ruch lub trzask łamanej gałązki brzmiał jak wystrzał pistoletu. Odwróciwszy głowę żeby sprawdzić czy dalej mnie ściga nie zauważyłam końca ziemi i tak z krzykiem na ustach spadałam z klifu wprost do morza. Wraz z pokonaniem bariery wodnej obudziłam się.
                                                                     *** 
Leżałam cała mokra od potu w sypialni którą dzieliłam z moją współmieszkanką.
-Co? Znowu koszmar? Czy może wizja? – spytała mnie usiadłszy na moim łóżku Angela Bross.
-Nie mam pojęcia co to było. Zaczyna mnie to przerażać. Ten sam las, to samo uczucie. Za każdym razem upadek z klifu i budzenie się.
-Mówiłam. Idź do Grecer. Jest dyrektorką. Pomoże ci. Albo spróbuj to narysować.
-Próbowałam. Za każdym razem coś mi nie pasuje w obrazie.  Może to tylko koszmar.
-Może. A może nie. Lepiej wstawaj bo spóźnisz się na śniadanie.
-Oj tam oj tam. Idziesz do łazienki czy ja mam iść?
-Idź. Ja już byłam.
        Zabrałam szybko jakieś  ubrania i weszłam do łazienki.  Wchodząc pod prysznic przypomniałam sobie jak wyglądała moja pierwsza wizja. Byłam wtedy w kawiarni z rodzicami. Miałam 8 lat. Gryzmoliłam na chusteczce. Po chwili gdy przyjrzałam  się rysunkowi okazało się że przedstawia kobietę z wyciągniętą ręką w kierunku mężczyzny z torebką w ręku. Po nie całych pięciu minutach właśnie ta kobieta krzyczała z wyciągniętą ręką w kierunku mężczyzny który ukradł jej torebkę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam że jestem medium.  W ogóle nic nie wiedziałam . Bo nie dość że miałam fioletowe oczy to jeszcze potrafiłam rysować wydarzenia które się jeszcze nie stały. Dopiero rok po tym zajściu powiedziałam rodzicom o moich proroczych rysunkach. Nie zrozumieli. Kazali mi przestać rysować. Jakbym mogła nie posłuchać rodziców. Zdarzały mi się rysunki ale nie przejmowałam się tym.  Rok temu gdy zginęli w wypadku samochodowym ,który narysowałam niechcący na lekcji biologii z tyłu zeszytu pomyślałam ,że muszę dowiedzieć się więcej o moim darze.  Szukałam i znalazłam szkołę w której właśnie się znajduję. Wyższą Szkołę Istot Magicznych. Byłam tu od pół roku i była szczęśliwa. Szkoła była piękna. Niezwykły budynek wyglądał jak mały zamek. Kochałam tu przebywać i kochałam moich przyjaciół. Zawsze mi pomagali. I Paul. Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. Wysoki blondyn z niebieskimi oczkami. Cudo. A do tego był czarodziejem wody. Najlepsze połączenie. Ale był też Michael. Czarnooki demon.  Obaj słodcy. Obaj nie moi. Byliśmy kumplami ale żadne następnego kroku nie zrobiło.
-ARIANA! Wyłaź! Masz 5 minut do dzwonka! – Usłyszałam walenie do drzwi Angeli.
-Kocham cię! – odkrzyknęłam i szybko zakończyłam toaletę.
-Koszulka z Lady Gagą? Poważnie? – spytała gdy zobaczyła co mam na sobie.
-Tak. Poważnie. – wszyscy zawsze pytali czy naprawdę słucham Gagi. Naprawdę ja lubiłam i ceniłam. Nikt nie potrafił zrozumieć czemu. – mniejsza o to chodźmy.
        W holu spotkałyśmy resztę naszych przyjaciółek.
-Widziałyście nowego? – spytała Trishia. Ze swoimi długimi czarnymi włosami wyglądała jak pantera. Trishia była zmiennokształtną. Zmieniała się w panterę.
-Nowego? – spytała Erin unosząc brew do góry. Była prawdziwą czarodziejką ognia.- Hmm. Może być ciekawie.
-Nie powiedziałabym. Jest wampirem. – uświadomiła nas Trishia. – Przenieśli go z Nowego Jorku.
-Ooo! Amerykanin! Będzie zabawa. – stwierdziłam ruszając znacząco brwiami. Angela spojrzała na mnie z politowaniem – No co?! Co z tego ,że to wampir?
-To z tego ze jest nietykalny.  Nie pamiętasz regułki? Wampir – ożywiony umarły bez duszy. Nie wystarcza?
-Eh ty i twoje regułki. Może jest miły.  Chce go tylko wprowadzić w naszą szkołę i jej zakamarki- powiedziałam znowu ruszając brwiami.
-A rób co chcesz.
- Czy wy też uważacie że zdanie „rób co chcesz” wprowadza w was taki zmęt że nie wiesz co chcesz robić? – spytała pojawiając się przed nami Kasandra.
-Oj X. Ty zawsze wiesz co robić. – odparłam.
-Nie mów do mnie X! – w niebieskich oczach elfki zabłysło na chwilę czarne światło
-Wiem że nie lubisz jak się do Ciebie mówi zdrobniale Kasandro! Spokojnie piękna.
-Cześć Ariana – powiedział mijając nas Paul. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam
-Hej Paul. – gdy odszedł i nie mógł mnie już usłyszeć dodałam – chłopcze ,który wywróciłeś mój świat do góry nogami.
-Masz tu swojego księcia a teraz chodźmy do Sali bo nie zostanie nic do jedzenia! – zdenerwowała się Angela.
        W Sali zajęłyśmy nasze stałe miejsca i zaczęłyśmy jeść śniadanie. Zajęcia zaczynały się o 10. Każdy miał swój indywidualny  plan lekcji na każdy dzień. Dostawaliśmy co tydzień inny.
-Dobra to mam z którąś z was jakąś lekcje? – spytałam wyciągając plan lekcji na dzisiejszy dzień– ciekawe jak tym razem Grecer ułożyła ten pieprzony plan lekcji.
-Proszę się wyrażać panno Medoewes. Następnym razem  postaram się lepiej ułożyć panienki plan. Jakieś wymagania? – powiedziała ze spokojem Grecer.
-Bardzo przepraszam. – szybko wstałyśmy i przyłożyłyśmy zaciśniętą rękę w do piersi i skłoniłyśmy się lekko. – Co pani tu robi? Zwykle nauczyciele nie jedzą z nami.
-Nie przyszłam tu jeść. Przyszłam przedstawić nowego ucznia. Cisza! – nie musiała nawet trochę podnosić głosu. Miała taki autorytet że nikt nie nawet nie próbował się jej sprzeciwić.  – W naszej szkole jest nowy uczeń. Jest wampirem i mam nadzieję ,że  przyjmiecie go miło. Oto Ian Lover.
        W tym momencie do Sali wszedł przystojny chłopak. Z opuszczoną głową i czarnymi ubraniami wyglądał jak upadły anioł. Dopiero po chwili gdy podniósł wzrok i spojrzał prosto na mnie zrozumiałam dlaczego Trishia była nim zachwycona. Idealny nos, klasyczne rysy twarzy i niesamowite czerwone oczy. Wyglądał jak młody bóg. Grecer podała mu plan lekcji i wyszła. Podszedł do wolnego stolika obok nas i usiadł nie patrząc już na nikogo.
- O matko! – pisnęłam cicho- widziałyście jego oczy?
- Odezwała się ta co nie ma kolorowych oczu – prychnęła Erin i wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
-Jest niesamowity. – westchnęła  Angela. Popatrzyłam na nią z uniesionymi brwiami- Ale nadal jest wampirem. I będzie bezpieczniej jeśli zostawisz go w spokoju Ariana.
-Po za tym – stwierdziła Kasandra – Beth już się nim zainteresowała. – wskazała głową na dziewczynę która podeszła od jego stolika. Beth była blondynką z długimi nogami. Nie zaprzeczalnie była piękna. I bezczelna. Była najwredniejszą dziewczyną na całym świecie plus moim największym wrogiem. Ucichłyśmy przysłuchując się co mówi :
-… Beth de Lonor. Miło mi przywitać cię w naszych progach. Jeśli byś chciał mogę cię oprowadzić po szkole.
-Nie dziękuję- odpowiedział hipnotyzującym głosem. Podniósł się i popatrzył na Beth z góry. Mimo ze była wysoka on był jeszcze wyższy- I tak przy okazji wolę brunetki z odcieniem miedzi – dodał patrząc na mnie. Zarumieniona spostrzegłam ze cała sala słucha ich rozmowy.  Beth spojrzała na mnie z nieukrytą nienawiścią. Ian odszedł pewnym krokiem nawet nie patrząc na nas.
-Ups Beth de Lonor. Chyba ci ktoś dał kosza. – powiedziała ze śmiechem Angela.
-Spadaj kujonie. A ty rudzielcu nawet go nie dotykaj! Jest mój i koniec.
-Sama stąd spadaj wiedźmo. Nie wiem czy zauważyłaś on ma Cię głęboko. – odparła na to Erin podnosząc się i unosząc rękę na której pojawiła się kula ognia. – Co? Popłaczesz się? Polecisz do rodziców?
- Spieprzaj ty fanatyczko ognia.- powiedziała i dymnym krokiem odeszła Beth.
-Nienawidzę jej! Jest największą suuuuuu…  jaką znam! – powiedziała Trishia.
-Wracając do początku. Ariana mamy razem Naukę O Mitologii. A potem masz  z Angelą Roślinność , później sama Poezję. Obiad. Potem Naukę O Istotach Magicznych  z Erin, Obronę, Taniec i wolne ! Masz super lekcje- Powiedziała Kasandra.
-Też bym takie chciała mieć. Mam dzisiaj Poezję, Roślinność, Magię, Runy i Śpiew. - Stwierdziła Angela. – Tylko śpiew mi dziś dali dobry. No dobra chodźmy do biblioteki.
        Wyszłyśmy z Sali kierując się do Biblioteki. Po pierwszym zakręcie jak zawsze musiałam wpaść na kogoś.
-Patrz jak chodzisz – burknęłam podnosząc się otrzepując spodnie. Usłyszałam że dziewczyny wciągają powietrze. Gdy spojrzałam na kogo wpadłam zrozumiałam dlaczego.