„Wygnaniec, nikt Cię nie lubi, wszyscy będą Cię nienawidzić. Każdego kogo spotkasz czeka ból. Jesteś stworzony do zabijania”. Te słowa kłębiły się mi w głowie odkąd przyleciałem do Londynu. Nie mogłem się powstrzymać od myślenia nad słowami Kola mojego stwórcy. Wybrał mnie Iana Lovera bo wydawałem mu się dobry. Chciał zrobić ze mnie maszynę do zabijania. Wysłał mnie do specjalnej szkoły w Nowym Jorku. Ale niestety wywalili mnie z niej. A wszystko przez Kathylin. Wszystko przez nią. Dobrze wiedziała że wampirów się nie wkurza. W ten sposób wylądowałem w Londynie. Gdy ujrzałem szkołę pomyślałem że jest nawet ładniejsza niż ta w Ameryce. Tamta była nowoczesna, sterylnie czysta i wszystko było nowe. Ta zaś wyglądała jak zamek. Stała sobie dumnie koło Big Bena i ukazywała piękno magicznego świata. Po raz pierwszy zaczęło mi zależeć żeby dobrze mnie przyjęto. Dyrektorka Grecer przywitała mnie z uśmiechem na ustach ale widziałam strach w jej oczach.
-Witaj Ianie! Miło mi Cię poznać. Chodź nie będziemy kazać czekać uczniom. Chodź chodź. Nie martw się. – prowadząc mnie przez szkołę opowiadała mi o niej i o jej zasadach. – W naszej szkole nie ma faworyzowania. Jesteś taki jak inni, oczywiście na swój sposób wyjątkowy ale nikt nie będzie przejmować się tym ze przybyłeś tu z Nowego Jorku.
-Nie chce żeby ktoś myślał o mnie że jestem jakiś inny.
-Nikt nie będzie. Na pewno spotkasz przyjaciół. – powiedziała kładąc mi rękę na ramieniu. Albo mi naprawdę ufała albo była na tyle głupia żeby dotykać wampira.- Poczekaj tu chwilę ja Cię zapowiem a wtedy sobie cos przekąsisz.
-Eee. Ale ja nie jem tego co inni.
-Oprócz Ciebie mamy w szkole jeszcze 4 wampiry. Mamy dla was krew. Nie martw się – powtórzyła i weszła do Sali. Po chwili usłyszałem jak mówi:
-Oto Ian Lover!
Wszedłem tam ze spuszczoną głową, umysłem szukając jakiś dobrych i twardych umysłów. Poczułem jeden. Był zaraz naprzeciw mnie i należał do kobiety. Popatrzyłem na nią i dech mi w piersi zaparło. Była piękniejsza niż Kathylin . Jej piękne kasztanowe włosy spadały falami na plecy. Miała cudowne pełne usta i fioletowe oczy.
-Proszę to twój plan lekcji. Powodzenia – powiedziała Grecer i wyszła. Zobaczyłem wolny stolik obok miejsca gdzie siedziała ona. Siedząc ze spuszczoną głową zastanawiałem się jak ma na imię.
-Cześć! Jestem Beth de Lonor. Miło mi przywitać cię w naszych progach. Jeśli byś chciał mogę cię oprowadzić po szkole.
-Nie dziękuję- odpowiedziałem hipnotyzując ją głosem żeby odeszła. Podniosłem się i zauważyłem że mimo że jest dość wysoka i tak byłem wyższy o głowę – I tak przy okazji wolę brunetki z odcieniem miedzi- dodałem patrząc na tą dziewczynę. Od razu zarumieniła się. Spostrzegłem ,że wszyscy słuchają naszej rozmowy a ta cała Beth patrzy z nienawiścią na ślicznotkę. Przemogłem silną ochotę wyrwania Beth serca z piersi i wyszedłem. Już za drzwiami usłyszałem głos jednej z jej koleżanek mówiący do Beth ,że dałem jej kosza. „No pięknie.” Pomyślałem „Pierwszy dzień a ty już dałeś kosza najlepszej lasce w szkole” . Włóczyłem się bez celu po korytarzach gdy nagle wchodząc w zakręt wpadłem na kogoś. Poczułem ,że to ona.
-Patrz jak chodzisz- burknęła otrzepując spodnie. Jej koleżanki jak na komendę równocześnie wstrzymały powietrze. Popatrzyła na mnie i wyraz zaskoczenia ukazał się na jej twarzy.
-Hej mała. – Matko. Naprawdę powiedziałem do niej mała?
-Mała to jest twoja… - zaczęła
-Pała! – dokończyła jej koleżanka która przywodziła mi na myśl dużego kota.
-Chciałam powiedzieć ręka ale skoro Trishia mówi inaczej.. haha – zaśmiała się a z nią inne dziewczyny. – Ariana – powiedziała wyciągając rękę do mnie.
-Ian – odpowiedziałem chwytając ją za rękę. Miała mocny uścisk i delikatną dłoń- Jesteś ? – spytałem puszczając jej rękę.
-Medium. Przewiduję przyszłość – odpowiedziała – To Trishia McKneal panterołak. Kasandra Warnen jest elfem.
-Elf? Elfy chodzą do szkoły ? – zdziwiłem się
-Tak my też chodzimy do szkół – odpowiedziała spokojnym i stanowczym głosem.
-Erin Cobes czarodziejka ognia. I Angela Bross jest czarownicą. – wskazała na ostatnią z koleżanek. Hmm ciekawe pomyślałem: zmiennokształtna, elf, ogniomiotacz i wiedźma. A do tego medium.
-Witajcie. Mam nadzieję że lepiej się poznamy.
-Co ty gościu! My już Cię lubimy. – wykrzyknęła Trishia.
-Dlaczego? Nawet mnie nie znacie.
-Dałeś kosza Beth da Lonor! Największej idiotce tej szkoły – wytłumaczyła Erin.
- Kosza? Powiedziałem jej tylko , że nie jestem zainteresowany jej towarzystwem.
-A naszym jesteś ? – spytała unosząc zadziornie brwi Ariana
- Z wielką przyjemnością.
-To cudownie!
-Co jest takiego cudownego ? – spytał jakiś blondyn podchodząc do nas z ciemnowłosym chłopakiem.-Paul Wright a to Michael Cult – przedstawił siebie i swojego kumpla. Nie spodobał mi się wzrok jakim obrzucił Arianę.
-To ,że Ian jest tutaj. – odpowiedziała Ariana z uśmiechem.
-To może my pokażemy mu szkołę a wy pójdziecie gdziekolwiek miałyście iść. – powiedział Michael.
-Oj matkoooo – powiedziała zrezygnowana Trishia.- Paul to czarodziej wody a Michael to demon.
-Demon?
- Tak demon. Moja matka była siostrą Lucyfera. A mój ojciec jednym z jej kochanków. Masz jakiś problem z tym? – spytał rzeczony Demon.
- Pewnie ,że nie mam. Jednak wolę towarzystwo kobiet. – odparłem i uśmiechnąłem się do dziewczyn. Tylko Angela patrzyła z pewnym dystansem na mnie.
- Byłoby dziwne jakbyś wolał facetów - zażartowała Ariana. – Tak więc chodźmy. Pokażemy Ci bibliotekę. Wspaniałe miejsce.
-Ariana – przerwał jej Paul chwytając ją za rękę i odciągając od nas – chodź na chwilę. – musiałem się bardzo wysilić żeby nie usłyszeć tego co mówi. Jako wampir miałem wyczulone zmysły. Po chwili Ariana wróciła z uśmiechem na twarzy.
-Chodźmy- powiedziała i minęła mnie nie zaszczycając Paula spojrzeniem.